28 stycznia 2016 r.

Nie liczę w życiu na prezenty ...


Miałam jakieś dwadzieścia kilka lat i byłam przepełniona obowiązkiem pomagania innym. Pomogłam wtedy, z czystego serca mojej przyjaciółce w jakiejś niebanalnej sprawie. Nie otrzymałam od niej żadnego słowa podziękowania a zależało mi wtedy na nim. I taki jeden mój kolega powiedziałm mi wtedy, że jeśli coś robię z serca to nie mogę oczekiwać na podziękowania, kwiatów, itp. 
Wzięłam to sobie tak do serca, że od życia przestałam oczekiwać podziękowań, kwiatów, prezentów, troski, współczucia, pomocy, itp.
Inny kolega kiedyś powiedział, że widać, że jestem dumna ze swojej samodzielności.
Może i jestem dumna ale czy jestem z tego powodu szczęśliwa?

27 stycznia 2016 r.

Idziemy potańczyć? ...


Idę po wodę. Chcę mi się pić ale chcę też żeby na mnie spojrzał jak będę przechodziła. Ja też chcę na niego spojrzeć i uśmiechnąć się. Jesteśmy dużą grupą. Siedzi gdzieś dalej nie za bardzo go widzę. Wstaję i idę, wychodzę zza stolika, spoglądam w jego kierunku, spojrzał na mnie, uśmiecham się, nie zatrzymuję swojego wzroku dłużej niż na sekundę, idę dalej, schodzę po schodach do baru, już prawie tanecznym krokiem, tanecznym, bo taniec kojarzy mi się z flirtem, zabawą czy nawet grą.

Dziewczyny zostańcie jeszcze, nie jest jeszcze późno, chodźmy gdzieś potańczyć.


25 stycznia 2016 r.

Danuta ... córka, siostra, ciocia ...


Jakie funkcje w życiu spełniamy?
Czego się od nas oczekuje? Co w życiu się nam narzuca? Czy zapominamy o swoich potrzebach? 

Jaka jest Danuta?
Jako córka?
Jako siostra?
Jako ciocia?
22 stycznia 2016 r.

Stanisław ... ojciec i dziadek


Wspominam dziś mojego ojca. Choć bardziej jako dziadka, przy okazji dzisiejszego dnia. Kochał dzieci, wnuki i bardzo zależało mu na tym. Zależało aby wszyscy się kochali. Robił wszystko, żeby tak było ale nie zawsze się to udawało.
Lubię wspominać czasy dzieciństwa jak z pasją podchodził do wszystkiego. Z przejęciem słuchałam przez niego wymyślane bajki i opowieści i jako dziecko i jako już dorosła, wtedy opowiadał o swoim życiu w innej krainie (a mnie to dopiero wtedy tak naprawdę zaczęło interesować, niestety zbyt późno). Pasjonowały mnie i czasem rozśmieszały jego pomysły, ulepszenia i wynalazki. A to urządzenie do filtrowania wody (w tamtych czasach to była jakaś fanaberia, ale nie dla niego) a to urządzenie do zbierania orzechów włoskich z wysokuch drzew, a to wędzarnia, a to robienie wina z głogu, szczepienie drzew (nie było drzewa w naszym sadzie, żeby nie rosły na nim dwie odmiany czasem trzy). Pamiętam jak kupił małe kaczuszki do hodowli na działce (na wolności oczywiście), jeździl tam codziennie a te kaczki rosły i cały czas za nim chodziły, traktowały go jak ojca. Był tylko ten jeden rzut bo tak się z nimi zżył ze nie chciał ich ani ubić a o jedzeniu nie było mowy. Takie dla mnie miłe chwile.
Lubił gotować, ale gotował zwykłe potrawy lecz zawsze w niezwykły sposób, jakby to było danie na jakąś szczególną okazję. Lubił aby wszystko miało swoje szczególne znaczenie.
Zawsze traktowałam to poważnie choć czasem z przymrużeniem oka.
14 stycznia 2016 r.

Śnieg ...


Dziś śnieg zasypał ulice. W tą biel i padający śnieg mogę się wpatrywać bez końca. Z czym mi się kojarzy, co takiego ciągnie mnie do okna? co odczuwam wtedy? Sama nie wiem. Mam tak od dzieciństwa, zawsze stałam w oknie i wgapiałam się w padający śnieg. Wszyscy w rodzinie wiedzieli, że uwielbiam ta stać w oknie i obserwować świat kiedy pada. Zdarzało się nawet, że będąc już dorosłą, mój tata dzwonił do mnie i mówił, czy wiem, że pada śnieg. Wszyscy to wiedzieli. Ale chyba nigdy nie zadawałam sobie pytania dlaczego tak mam.
Pamiętam taką bajkę z dzieciństwa "Dwanaście miesięcy" o królowej, która zimą zażyczyła sobie wiosennych kwiatów. 


13 stycznia 2016 r.

Uwielbiam te noce i te dni ...


To są dla mnie naprawdę szczęśliwe chwile, szczęśliwe dnie i noce. Ich moc zostaje ze mną jeszcze na kilka następnych dni ale wtedy i tęsknota za nimi jest wielka. A potem powoli cichnie ... i czekam na następne ... dni i noce.


6 stycznia 2016 r.


Chciałabym mieć psa ..


Bliskość z psami poczułam jakoś tak dwa lata temu. 
To był Rasel, pies koleżanki - Iwony. Zwariowany pies, który skakał na mnie jak wariat i którego się bałam. Często u niej bywałam. Czasem tak szalał wokół mnie, że Iwona zamykała go w łazience bo bałam się go, że ugryzie, że pożre mnie:) 
Moja siostra, wzięła sobie do serca jego tresurę. Czasem było mi go żal, że robi mu taki rygor, ale pies zaczął się "trochę" słuchać. Przestał na mnie tak skakać, a jak się witał czasem mnie liznął. Na początku było to dla mnie obrzydliwe, ale powoli zaprzyjaźniałam się z nim, i tak to się zaczęło. Zaczął mnie śmieszyć, i śmiałam się kiedy tak mnie liznął a zawsze tak wycelował, że było to liźnięcie w usta, rozśmieszało mnie to do łez. I tak zaczęłam uwielbiać jego zwariowaną duszę. Ale czasem był przestraszony. W samochodzie siedział skulony i całą drogę pojękiwał, inny Rasel. To jeszcze bardziej zbliżało mnie do niego, miał lęki jak każdy człowiek. Ten jego lęk przeżywałam za każdym razem jak jechał w moim samochodzie. Na szczęście zawsze mu mijał jak tylko wysiadał. 
I tak po urazie (a raczej lęku) do psów (wszystkich) narodziła się miłość do niego. Niestety nie nacieszyłam się nią. Odszedł nagle. I to ja go wiozłam, wtedy z nadzieją, że jeszcze go można uratować. Nie żył już jednak jak jechał w moim samochodzie. Tego dnia sypał śnieg. Właściwie to była zamieć. Dziś też pada śnieg i serce mi pęka jak przypominam sobie tamten dzień. I zaraz wraca w pamięć Rasel machający na okrągło ogonem, i to jego witanie się ze mną i spacery z nim, kiedy to nie można było go utrzymać na smyczy podczas spaceru. Zawsze ciągnął jakby tropił jakiegoś wroga. I to jak mnie rozśmieszał na każdym kroku. Chciałabym mieć psa.